Dido to afrykańska królowa z "Eneidy" Wergiliusza. Piosenki pisane w łóżku taka mała... taka duża... może gwiazdš być!
Dido to kobieta tworząca muzykę, przy której czuję się przynajmniej w minimalnym stopniu oczyszczona. A jeszcze inaczej: odarta ze skorupy dnia codziennego. Najlepsze w tym jest to, że mimo odsłoniętego pancerza nie czuję zagrożenia. Może to złudne odczucie, ale czasami bardzo potrzebne. I właśnie słowa piosenek Dido i ich melodia sprawiają, że czuję się smutna ale prawdziwa. Prawdziwa bez prawdziwej miłości.
Na tej stronie będą pojawiać się wywiady z Dido, a w przyszłości może i coś więcej. Pewnie będą one interesować tylko fanów wokalistki, ale to właśnie dla nich ta strona. Mp3 nie przewiduję. Chociaż kiedyś chciałabym tu zamieścić fragmenty utworów pani Amstrong, ale obawiam się, że prawa autorskie na to nie zezwalają. Mam nadzieję, że strona będzie się rozwijać tak jak muzyczne dokonania Dido. Tym optymistycznym akcentem kończę tę któtką przedmowę i zapraszam do poznawania wspaniałego Smoka w ludzkiej skórze...
Wywiad z Dido - przeprowadzony przez Agnieszkę Jastrzębską dla miesięcznika Viva
Gdy na ulicach Nowego Jorku i Los Angeles pojawiły się tłumy nastolatek naśladujących styl nowej idolki, w Angli jej płytę znali tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina. Do czasu. Trzy lata po wydaniu debiutanckiego albumu "No Angel", na jej punkcie oszalała też Europa.
Transatlantycka sensacja - tak ją nazywają, po tym jak amerykański raper Eminem wykorzystał jej głos z piosenki "Thank You" w swoim wielkim przeboju "Stan". Szybko okazało się, że Dido nie jest tylko ładnym dodatkiem łagodzącym sceniczne ekscesy piosenkarza. Wkrótce jej solowy album trafił do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się płyt na liście "Billboardu", rozchodząc się w ponad milionie egzemplarzy. A "angielska róża", jak nazywają 29-latkę, z dnia na dzień stała się międzynarodową gwiazdą.
Choć nie jest z "tych" Armstrongów, a jej rodzice nie mieli nic wspólnego z muzyką - ojciec jest wydawcą, matka poetką - już jako dziesięciolatka zamiast książek wolała czytać nuty. Wracała ze szkoły, zamykała się w swoim pokoju i, przez nikogo nie namawiana, kilka godzinn dziennie ćwiczyła grę na flecie albo wprawki na pianinie. A kiedy już ją to nudziło, przerzucała się na skrzypce. W weekendy, kiedy nie trzeba było iść do szkoły, biegała do londyńskiego Guildhall College of Music. "Moja mama zamiast się cieszyć, uważała, że jestem dziwna", śmieje się dziś piosenkarka. "Ale dla mnie muzyka jest jak narkotyk".
- Mówią, że swoją obecną pozycję gwiazdy pop zawdzięczasz Eminemowi?
Nawet jeśli ktoś tak mówi, to chyba nie powinnam się tym przejmować. Przecież ludzie nie kupili dwóch milionów moich płyt, bo wystąpiłam z Eminemem, ale dlatego, że podoba im się to, jak śpiewam. Oczywiście to, że Eminem wykorzystał moją piosenkę, wiele rzeczy ułatwiło. Dzięki temu ludzie usłyszeli o mnie dużo wcześniej i na dużo większą skalę, niż mogłabym marzyć jako debiutantka.
- Nie obawiałaś się współpracy? Dokonania Eminema budzą wiele kontrowersji.
Wiesz, co mówi o nim moja mama? "Eminem? Ten słodki blondynek, który śpiewa taką ładną piosenkę z moją córką?" Zabawne, prawda? Zawsze mi się podobała jego muzyka. Mam w domu obie jego płyty. Pierwszą kupiłam nie wiedząc, że go w ogóle poznam. Ale kiedy zaproponował mi współpracę, przeczywiście przeszło mi przez myśl, że to może nie jest najlepszy pomysł. Biorąc pod uwagę wszystko to, co o nim pisze prasa...
- Czymś sobie zasłużył na te opinie...
Teraz wiem, że ludzie mylą go z bohaterami jego piosenek. A on jest jak na przykład... twórca horrorów Steven King. Tylko że jego nikt nie posądza o to, że jest potworem. A Eminema wszyscy mają za homofoba i mizogina. W rzeczywistości jest niezwykle sympatycznym człowiekiem. Gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się na planie teledysku, był bardzo uprzejmy, a po kilku minutach żartowaliśmy już jak starzy przyjaciele. Później podczas wspólnych występów trochę się obawiałam, że przyjdzie mu do głowy coś głupiego, ale tylko mnie rozśmieszył, gdy przed piosenką "Stan" zapowiedział moje wejście na scenę, mówiąc: "A teraz moja cudowna przyjaciółka z pieprzonego Londynu".
- W teledysku do tej piosenki leżysz w bagażniku samochodu uduszona przez własnego chłopaka. Do tego nie najlepiej wyglądasz. Bez makijażu, jakby celowo oszpecona...
Na tym polegał pomysł. To powalające wystąpić w najpopularniejszym wideoklipie roku i wyglądać tak okropnie. Cieszę się, że odważyłam się na coś takiego.
- A potem i tak czytasz w gazetach, że jesteś idealna, piękna i do tego taka utalentowana... Masz rzesze nastoletnich fanek, które wyglądają jak Twoje wierne kopie, zaczynając od fryzury, poprzez pomalowane na zielono powieki, kończąc na butach, które miałaś na ostatnim koncercie...
To fantastyczne uczucie. Wiem, że to trochę głupie, ale uwielbiam to! Pokazujesz się w telewizji z nową fryzurą, a tydzień później wychodzisz na ulicę i widzisz dziewczyny z tak samo ułożonymi włosami.
- Czujesz presję, żeby zawsze dobrze wyglądać?
To dla mnie dość ważne, zwłaszcza ostatnio. Ale jeszcze ważniejsze jest to, żeby w całym tym wariactwie nie przegiąć i spróbować pozostać sobą. Żeby nie bać się pokazać ludziom, jak naprawdę wyglądam. Nie pokazywać tylko maski. To był właśnie jeden z powodów, dla których zdecydowałam się wystąpić w teledysku "Stan" w takiej surowej wersji. Z drugiej strony, niestety, gdy ludzie przychodzą na koncert, wymagają od ciebie nie tylko tego, żebyś ładnie śpiewała, ale też i ładnie wyglądała.
- Jesteś niewolnicą mody?
Nie. Na pewno nie włożyłabym jakiegoś ubrania tylko dlatego, że jest hitem sezonu. Muszę się w nim jeszcze dobrze czuć. Pewnie się domyślasz, że ta błękitna bluzka z dekoldem do pasa, w której występuję w teledysku nie jest zbyt praktyczna i na co dzień się tak nie ubieram.
- Spodziewałaś się, że będziesz sławna?
Może trudno w to uwierzyć, ale wcale o tym nie myślałam. Gdy pierwszy raz usłyszałam "Here With Me" w radiu, pomyślałam, że sama ją sobie włączyłam w odtwarzaczu. Kiedy zdałam sobie sprawę, jak jest naprawdę, zadzwoniłam natychmiast do brata. Zaczęłam wykrzykiwać w słuchawkę: "Słyszysz?! Słyszysz?! Wiesz, co to jest?!" Cały czas podskakiwałam z radości. To było kilka lat temu, teraz już się trochę przyzwyczaiłam. Ale to ciągle dla mnie wielkie przeżycie.
- Nie jesteś już anonimową osobą. Czy będąc sławną łatwo jest zachować zdrowy stosunek do świata?
Nie jest łatwo, ale jest to możliwe. Oczywiście na początku cała ta popularność była dla mnie trochę dziwna. Teraz już wiem, że muszę liczyć się z tym, że jak pójdę do supermarketu to ludzie będą się na mnie gapić. Do niedawna normalnie czułam się w mojej rodzinnej Anglii, gdzie prawie nikt o mnie nie słyszał, ale i tu już się zmieniło.
- Przecież i Ty i Twój brat występujecie już od kilku lat.
Ale Faithles nie jest tak znanym zespołem, prawie nie ma nas w mediach. Dlatego przez długi czas oboje z Rollo nie mieliśmy problemów z popularnością.
- To brat namówił Cię, żebyś spróbowała swoich sił jako piosenkarka?
Wręcz przeciwnie. Odradzał mi to, bo sam wie najlepiej, jak ciężko zaistnieć w tej branży. Starał się mnie chronić, bo dla niego jestem ciągle młodszą siostrą, której trzeba pilnować. Kiedy na początku zaczęłam przychodzić na próby Faithles, pozwalał mi najwyżej zrobić herbatę. Nie było mowy o tym, żebym cokolwiek zaśpiewała. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym pracować z kim innym. Bardzo mi pomaga.
- Ale największe podziękowania na płycie składasz Twojemu chłopakowi Bobowi. Dla niego też napisałaś utwór "Thank You".
On jest dla mnie wielkim wsparciem. Dużo podróżuję, jeżdżę w trasy koncertowe, ale wiem, że po tym wszystkim mogę wrócić do naszego mieszkania w Londynie i on tam będzie na mnie czekał. Bez jego miłości i anielskiej cierpliwości byłoby mi dużo trudniej.
- On też jest związany z show-biznesem?
Broń Boże! Jest prawnikiem. To lepiej, że nie pracujemy w tej samej branży. To byłaby prawdziwa katastrofa. W naszym domu nie wystarczyłoby miejsca dla dwojga artystów.
- Bob nie jest zazdrosny o Twoje sukcesy?
Chyba żartujesz?! On nie znosi całego tego cyrku!
- A Tobie podoba się cała ta marketingowa maszyna, która kręci się wokół Twojej muzyki?
Wywiady, teledyski, występy w telewizji... Szczerze? Nie przepadam za tym. Niechętnie mówię o sobie. Jakbyś po raz tysięczny miała odpowiedzieć, czy Dido to twoje prawdziwe imię i skąd się wzięło, też by ci się znudziło. Wolę pisać piosenki, niż o nich później opowiadać. Jest wiele ciekawszych rzeczy niż udzielanie wywiadów.
- Na przykład?
Chociażby szybka jazda samochodem. Nawet kupowanie ciuchów jest zabawniejsze. Musisz wiedzieć, że mam świra na punkcie butów. Mam ich takie ilości, że już nie wiem, gdzie je trzymać. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałego chłopaka.
Kolejny wywiad z Dido - przeprowadzony przez Jacka Osadnika dla miesięcznika Tylko Rock
Dużo zamieszania w światku muzycznym narobiła w ostatnim czasie brytyjska piosenkarka o dźwięcznym imieniu Dido. A wszystko za sprawą fragmanetu piosenki Thank You, wykorzystanego w przebojowym nagraniu Eminema - Stan. Miałam do tej pory szczęście trafiania w odpowiednim momencie na włąsciwe, przychylne mi osoby - komentuje swoją karierę wudziestodziewięcioletnia wokalistka. Jeszcze pięć lat temu pracowała w jednym z londyńskich biur. Teraz jej nagrania królują w stacjach radiowych całego świata.
Przyszła na świat w północnej części Londynu w rodzinie katolickiej. Wierzę w Boga, tak po prostu - mówi. Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego. Czuję, że istnieje ktoś, kto tym wszystkim zarządza. Nie chodzę często do kościoła, lecz uważam się za osobę wierzącą. Jej głębokiej wierze przeczy co prawda fakt, iż pierwszy instrument, fujarkę, po prostu... ukradła. Tłumaczy ją wszakże to, iż miała wtedy zaledwie cztery lata. Muzyka zafascynowała ją w każdym razie tak bardzo, że rok później zaczęła pobierać lekcje gry na fortepianie i skrzypcach w Guildhall School of Music.
Rodzice nie byli początkowo przychylni jej artystycznym planom. Matka, poetka, i ojciec, wydawca, inaczej widzieli dalsze życie pociechy. Zwłaszcza, że dość długo zmagała się z wadą wymowy. Wymawiałam wyraz "completly" jako "comple`ly" - wspomina. Dopiero opinia jednego z nauczycieli, że Dido powinna uczęszczać do szkoły muzycznej, otworzyła rodzicom szerzej oczy. I to właśnie matka zabrała Dido na jej pierwszy koncert w życiu - występ Carlosa Santany.
Nauka w szkole muzycznej trwała do późnych lat młodzieńczych i zaowocowała między innymi pierwszym tournee. W wieku dziewięciu lat jeździłam ze starszymi od siebie dziećmi po różnych krajach. Najbardziej z tego pamiętam... tęsknotę za domem i rodzicami - wspomina. Już wówczas była pod dużym wpływem swego brata Rollo - obecnie muzyka grupy Faithless. Dzięki niemu, a właściwie jego kolekcji płyt, poznała i pokochała The Clash, Stinga, Duran Duran, Isaaca Havesa i Ellę Fitzgerald. Szczególnie ta ostatnia wokalistka miała duży wpływ na jej sposób śpiewania.
Czas mijał nieubłaganie. Mimo miłości do muzyki Dido nie potrafiła utrzymać się z niej. Aby żyć godziwie, zczęła pracować w jednym z londyńskich biur, zaś wieczorami studiować prawo. Równocześnie pomagała Rollo i grupie Faithless. Nie wiedziałam, co chcę robić - mówi. Próbowałam wszystkie moje zajęcia łączyć ze sobą. Ale nie bardzo mi się to udawało. Postanowiłam więc wybrać jedną rzecz. Postawiłam na muzykę, bo to ją najbardziej na świecie kocham... Dido porzuciła pracę i zaczęła wykonywać znane przeboje w londyńskich knajpach, a w wolnych chwilach komponować pierwsze własne utwory.
W tamtym okresie spotkała, po kilku przelotnych znajomościach, mężczyznę, o którym marzyła. Bob - na co dzień londyński prawnik - już od sześciu lat jest oparciem dla Dido. A wsparcie było potrzebne, bo nie wszystko od razu poszło po myśli piosenkarki.
Z braku możliwości nagrania własnego albumu Dido skorzystala z zaproszenia Rollo i dodała drugi głos na płytach Faithless. Reverence i Sunday 8 P.M. Śpiewałam za darmo na albumach Faithless - mówi. Za nagranie kawałka "Salva Mea" dostałam zapłatę w postaci curry... Od razu jednak dodaje: Nigdy tak naprawdę nie chciałam dołšczyć do Faithless, od zawsze pisałam swoje kawałki i włšsnie je chciałam piewać na koncertach z własnym zespołem. Z Faithless jednak nie tylko nagrała dwie płyty, lecz także przez ponad dwa lata była w trasie.
To właśnie wtedy została zauważona. Kontrakt z amerykańską Aristą podpisała w styczniu 1998 roku po specjalnym występie w sali pełnej luster w londyńskim hotelu Dorchester niedaleko Hyde Parku. Wszędzie widziałam tylko swoje odbicie. To było nieprzyjemne przeżycie. Warto było jednak to zrobić - przyznaje.
Debiutancka płyta Dido, zatytułowana No Angel, ukazała się w 1999 roku. Świetnie wyprodukowana, zręcznie przemysała do zwykłego popu smaczki amblentowe, triphopowe i folkowe. Dido śpiewała na niej, nie naśladujšc nikogo. Pisano jednak, że głosowo przypomina Beth Orton, Sarah McLachlan i Sinad O`Connor. Dlaczego to miałby być problem? Ich głosy są jednymi z najwspanialszych głosów, jakie słyszałam - mówi.
Na No Angel znalazło się dwanaście piosenek. Na swojej płycie opowiadam krótkie historie. Jestem dobra tylko w pisaniu pięciominutowych utworów - twierdzi. Moje teksty zwykle powstawały w łóżku, stšd tak wiele razy łóżko występuje w moich piosenkach - dodaje. W większości z nich porusza problem braku prawdziwej miłości. Dziwne to, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę jej szczęśliwy sześcioletni związek z Bobem. By uciąć jednak wszelkie spekulacje, swój związek opisała w tekście Thank You. To mój ulubiony kawałek, może dlatego, że to najczystsza piosenka miłosna. Chciałam napisać w niej o tym, że nawet gdy masz zły dzień, obecność ukochanej osoby może ci pomóc. Nawet, jeśli widzisz ją tylko przez pięć minut - tłumaczy.
Na Wyspach oraz w innych częściach Europy wokalistka została zauważona właśnie dzięki tej kompozycji, a właściwie jej fragmentowi, wykorzystanemu przez Eminema na singlu Stan. Bardzo lubię Eminema i podoba mi się, w jaki sposób użył mojej kompozycji - mówi. Sama zresztą wystąpiła w teledysku Eminema w roli ciężarnej żony bohatera. Połączenie brutalnego tekstu amerykańskiego białego rapera z delikatnym głosem Dido sprawiło, że piosenka trafiła na szczyty listy przebojów, także w Polsce.
Dido po sukcesie w Stanach Zjednoczonych (album No Angel sprzedał się tam już w ponad dwóch milionach egzemplarzy i zyskał status podwójnej platynowej płyty) zwróciła na siebie uwagę także na Starym Kontynencie. Mimo chłodnego przyjęcia płyty No Angel przez prasę brytyjską ponad rok temu obecnie dziennikarze angielscy rozpływają się nad Dido w zachwytach. Eminem nie był jedynym, który dość szybko dostrzegł Dido. Thank You pojawiło się także na ścieżce dźwiękowej filmu Sliding Doors - Przypadkowa dziewczyna, a piosenka Here With Me jest motywem przewodnim popularnego serialu amerykańskiego Roswell.
Mimo coraz większej popularności Dido pozostaje sobą. Lubi internet, a szczególnie chatowanie. Nadal słucha dużo rocka, między innymi takich zespołów, jak Travis czy Stereophonics. Jest ciągle tą samą ciepłą, niepozorną i opanowaną osobą. Obecnie dużo koncertuje i niestety musi czasami robić to, czego najbardziej nie lubi... czyli latać samolotami. Na szczęście dokądkolwiek jedzie, wie, że w domu czeka na nią ukochany Bob.
Dido miała pięć lat, kiedy ukradła swój pierwszy flet. Nie zawiodło jej to do więzienia, jednak rok później trafiła do Guildhall School of Music w Londynie. Zanim ukończyła 10 rok życia, to trochę cudowne dziecko grało na fortepianie, skrzypcach i wspomnianym flecie.Jej młodzieńcze lata stanowiły interesującą mieszankę podkradania płyt bratu (Gregory Isaacs, Duran Duran) i tournée przez Wielką Brytanię ze swoim zespołem muzyki klasycznej. Wreszcie, w wieku lat szesnastu pokochała Ellę Fitzgerald. I tak zaczęła się namiętność, która ostatecznie zawiodła ją od słuchacza do zawodowego muzyka: zaczęła śpiewać z rozmaitymi zespołami na terenie Londynu i w jego okolicach; i pomimo faktu, iż jej brat Rollo ostrzegł ją, aby nie rezygnowała z pracy dziennej, koniec końców pojawiła się na debiutanckim albumie grupy stworzonej przez Rollo w roku 1995. Tą grupą była Faithless, która sprzedała pięć milionów płyt. Przez następne dwa lata Dido jeździła na tournée razem z Faithless (bardzo odmienne przeżycie niż jej klasyczne doświadczenie), a kiedy przebywała w Londynie nagrywała dema swoich własnych piosenek. Na ostatniej płycie Faithless "Sunday 8 pm" Dido pojawia się w dwóch utworach; w jeden wkomponowano jej własną melodię: "My lover's gone".W "Arista Records" usłyszano jej dema na początku 1997 r. i Dido została zaproszona do Hotelu Dorchester w Londynie, aby poznać Clive'a Davisa. Spotkanie przebiegło pomyślnie [kiedy Dido mu śpiewała, Clive nawet pomagał jej jako chórki].I tak zaczęło się nagrywanie debiutanckiej płyty Dido - "No Angel". Produkcją albumu zajęli się Dido, jej brat Rollo (najwyraźniej teraz zdecydowany, aby Dido jednak zrezygnowała z pracy dziennej), Rick Nowels oraz zespół Youth - no i jaka piękna to płyta. Połączony oszałamiającym głosem Dido i jej liryczną ostrością, album prowadzi nas przez różnorodne style, wahając się od spokojnej doskonałości "Here With Me", przez delikatną uczuciowość "Thank You" (utwór wykorzystany w filmie "Przypadkowa dziewczyna" z Gwyneth Paltrow), głęboką niepewność "Honestly Ok", aż do lirycznej perwersji "Don't Think Of Me". Łączący umiłowanie Dido do ciepłych dźwięków akustycznych i fascynację jej brata dla rytmu, album jest nowy i klasyczny jednocześnie. Przede wszystkim to jakość piosenek sprawi, iż płyta ta będzie sukcesem. Tłumaczenie: Pasikonik
Co nieco o Dido - znalezione na autorskiej stronie wokalistki czyli tutaj